Moja babcia w 1960 roku rozpoczęła naukę w mojej szkole. Jej nauczycielem i wychowawcą był Pan Lamperski. Babcia opowiadała mi jak wyglądała wtedy szkoła. Szkoła nie była taka wesoła jak teraz, ściany klas były szare i siedziało się w zielonych ławkach. W pulpicie ławki było wgłębienie na kałamarz. Babcia pisała piórem, dyżurny musiał napełniać kałamarze atramentem. W szkole mieszkał pan woźny, który ręcznym dzwonkiem ogłaszał koniec lekcji lub przerwy. Na dużej przerwie uczniowie w szkole babci pili kawę z mlekiem, którą gotowała żona pana woźnego. Boisko było zwyczajne bez placu zabaw, ale stał tam duży domek – altanka, dzieci chętnie się tam bawiły. W ciepłe słoneczne dni odbywały się tam lekcje. Wtedy chodził się do szkoły sześć dni w tygodniu, najniższą oceną był dwójka, a najwyższą oceną piątka. Uczniowie nosili granatowe mundurki z białym kołnierzem, obowiązkowe było noszenie tarczy szkoły. Tarcza była przyszyta to rękawa mundurka i kurtki. Każdy uczeń nosił z dumą tarczę swojej szkoły.
Opowiadała babcia
Elżbieta Wawrzyniak